13.10.2012

Historia pewnego kredensu

Dawno temu, w latach 60-70-tych moja Babcia kupiła kredens. Stał od zawsze w jej kuchni, jendak gdy pod koniec lat 90-tych Babcia się przeprowadzała, postanowiono pozbyć się starego, niemodnego kredensu.
Ale nie ze mną takie numery - jako jedyna osoba w rodzinie stanęłam w jego obronie i zgarnęłam kredens do mojego pokoju. Pomalowałam go wtedy w pośpiechu na wrzosowy kolor, nie bawiąc się w renowację starego mebla.
Po kilku latach (i moim wyfrunięciu z rodzinnego domu) kredens wylądował w domku gospodarczym, gdzie przez wszystkich zapomniany służył jako przechowywalnia staroci.

Aż do wakacji 2012 roku, kiedy to ponownie zapadł wyrok i postanowiono SPALIĆ mój ulubiony kredens... Fakt, nie prezentował się zbyt atrakcyjnie:

Nie pozostało mi oczywiście nic innego, jak przetransportowanie go do naszego domu i przekonanie domowników, że odpicuję mebel i będzie prze-pięk-ny. Propozycję przyjęto bardzo ozięble i jakoś bez entuzjazmu, ale uparłam się i przystąpiłam do pracy.


Godzinami szlifowałam, odtłuszczałam, gładziłam i malowałam...




Nastąpił mały paraliż w domu, gdy rozczłonkowałam kredens i próbowałam go podrasować. Ale po kilku tygodniach, gdy już dokupiłam porcelanowe gałki do szuflad i drzwiczek, dorobiłam nowe drewniane półki, praca została ukończona:







Voila - zestawienie pistacji z zielonym groszkiem. Do tego porcelanowe gałki w kolorze ecru i deski sosnowe zabejcowane jasnym dębem. Kredens po metamorfozie już nie straszy, a jak wkrótce mi się znudzi to kupujemy nowe puszki z farbą i będę miała nowe zajęcie na kilka tygodni... czyli taka niekończąca się opowieść.


8.08.2012

Kolejne tuningi staroci


Ponieważ powierzchnia naszego mieszkania dziwnym trafem się kurczy - (zapewne pod wpływem wciąż przybywających drewnianych pudełek, ale mogę się mylić) - postanowiłam zabrać się za te przedmioty, które plączą się pod nogami i drażnią oczy.

Jako pierwsze torturom poddane zostało stare etui na płyty. Starsze roczniki pewnie jeszcze pamiętają te czasy, gdy na rynku telekomunikacji polskiej istniało tylko 3 operatorów, m.in. idea:


Po metamorfozie płyty (głównie bajki i piosenki dla dzieci) przechowujemy w tym:
\


Kolejnym projektem była stara plastikowa ramka na zdjęcia, która po stłuczeniu szybki i uszkodzeniu tylnej części leżała sobie cierpliwie w szafie. Kilkakrotnie miałam zamiar ją wyrzucić, ale za każdym razem moja natura chomika-artysty kazała mi odłożyć ją na miejsce...

Tak więc przeleżakowała jakiś czas, aż znalazłam odpowiednie zastosowanie:


Fajnie sprawdza się na różnych targach czy kiermaszach, bo wpada w oko każdej kobitce gustującej (podobnie jak ja) w kiczowatych wynalazkach.

Lecę dalej, dzisiaj biorę się za szycie. Efekty wkrótce.

17.06.2012

powrót córki marnotrawnej



Tak się jakoś składa, że szybciej i łatwiej zamieszcza mi się wpisy i zdjęcia na facebook'u, stąd moja prawie roczna nieobecność.
Winą obarczam moją etatową pracę, niezwiązaną w żaden sposób z moimi artystycznymi zapędami, jak i własne zaniedbanie, a wręcz lenistwo. Ale wracam, takie mam postanowienie.

Od kilku lat regularnie jeździmy do uroczej miejscowości Czacz, którą ja osobiście nazywam wielkim rajem dla miłośników pchlich targów. Za przysłowiowe grosze można znaleźć perełki i niezależnie od tego na jakie zakupy się nastawiam, i tak wracam do domu z pełnym plecakiem.

Tak było z malutką komódką z szufladkami w stylu starej, dobrej świecącej w każdym szanującym się polskim domu - meblościanki. Ozdobiłam złoto-turkusową serwetką a fronty szufladek pozostawiłam w starym stylu.
Koszt: całe 2 zł (raczej nie przepłaciłam)



Poniższe pudełko otrzymałam w prezencie od Michała i każdy, kto mnie choć trochę zna wie, że ucieszyło mnie bardziej, niż bukiet kwiatów. Pudełko na slajdy {młodszych czytelników niepochodzących z roczników 70-80tych odsyłam do Wikipedii ;) }, dla mnie pełni funkcję szkatułki na biżuterię.

Koszt? Michał nie chciał się przyznać, ale strzelam, że między 3 a 5 zł.

To, że się zakochałam się we wzorze flagi Wielkiej Brytanii, nie jest tajemnicą i będzie widoczne za chwilę jak i w kilku innych pracach decoupage'owych...



Ano właśnie, flaga po raz drugi. Tym razem na starej, lekko rozsypującej się szafce na klucze. Niestety nie mam zdjęcia "przed" a szkoda - bo szafka była niewyobrażalnie brzydka. (Nie mówię, że teraz należy do pięknych, ale naprawdę była ohydna).
Z szybką, a za nią reprodukcja pływających po stawie kaczek.
Zeszlifowałam stary świecący lakier, zabejcowałam i zalakierowałam na nowo. Posklejałam na nowo ramkę, zbiłam szybkę i wyrzuciłam malunek z kaczkami. 
Powstała taka oto szafka - pierwotnie kupiona za 2 zł, choć muszę przyznać, że nakład pracy nad nią był wart miliony:) Ale uparłam się i mimo niejednokrotnej chęci nie wyrzuciłam, tylko skończyłam.

God save the Queen!



No i ostatni przedmiot z dzisiejszego przeglądu: przybornik kuchenny zdobyty za złotówkę i przerobiony na moje kuchenne barwy: turkus / błękit / zieleń. Stoi w kuchni i przechowuje wszelkie niezbędne przybory.

 

więcej informacji na temat moich zdobyczy w Czaczu: album zdjęć: recycling / flee market diamonds

Pozdrowienia!


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...