Uwielbiam robić porządki w moim starym pokoju w rodzinnym domu. Nurkuję wtedy do garderoby i wydobywam na światło dzienne eksponaty z przeszłości.
Ostatnio złowiłam tablicę magnetyczną po mojej siostrze i zabrałam do domu z myślą o młodym i jego pokoju.
Ale gdy po raz kolejny zapomniałam o wywozie śmieci, stwierdziłam, że konfiskuję tablicę i robię coś dla siebie.
Wzorem amerykańskich kreatywnych kur domowych postanowiłam mieć w domu coś na miarę "housekeeping planner" - tak naprawdę to powstała zwykła, kolorowa tablica magnetyczna, bez podziału na tygodnie i obowiązki domowe oraz bez wydrukowanych i zalaminowanych list zakupów...
... odnalazłam plastikowe misie z magnesem z FLO, które idelanie wstrzeliły się w kolorystykę tkaniny i ramki.
(uwielbiam, kiedy przedmioty, które już dawno skreśliłam i kilkakrotnie prawie lądowały w śmietniku,
w końcu znajdują swoje przeznaczenie!)
Voila - tablica gotowa, żaden ważny termin nie powinien mi umknąć - no chyba, że zapomnę go na niej umieścić...
before/after w pigułce: